Ponad miesiąc nic tu nie pisałam! Szok! Myślałam, że będę miała więcej czasu ale zawsze coś było do roboty...
Święta miałam spędzić z Andrzejem u mnie... ale sprawy rodzinne mojej drugiej połówki zmusiły nas, aby wyjechać w jego rodzinne strony.
Święta miałam spędzić z Andrzejem u mnie... ale sprawy rodzinne mojej drugiej połówki zmusiły nas, aby wyjechać w jego rodzinne strony.
Aby oderwać się od myśli i przygotowań Świątecznych postanowiliśmy wybrać się dzień przed Wielkanocą na spacer nad zalew Hańcza (woj. świętokrzyskie). Pogoda była ładna... ale jeszcze nie czas, aby chodzić w samych swetrach- dlatego miałam na sobie kurtkę zimową i jeszcze do tej pory nie schowałam jej do szafy. Jeszcze się przyda :)
Chciałam Wam pokazać parę chwil jakie ujęliśmy spacerując brzegiem zalewu Hańcza.. Zobaczcie kogo spotkaliśmy! :)
A tutaj widać z daleka, że przypływa do nas nasz nowy kolega :)
Chicunia w swoim żywiole. Mój mały "tartak" :)
A tutaj czas na zabawę!
Ooo!! I nasz kolega przypłynął... Nakarmiliśmy go herbatnikami, akurat miałam je w torebce ;) Smakowały mu :)
Andrzejowi też jadł z ręki :) Już jest nasz! ;)
Focia z łabędziem musi być! ;) Chociaż zbytnio nasz kolega nie polubił Chicusi... Sunia chciała się z nim przywitać, powąchać ale syczał na nią... Więc dobrymi kumplami nie zostali ;)
Ale widoki były piękne! Było warto :)